Po raz 55 w historii w pojedynku dwóch najbardziej utytułowanych, londyńskich drużyn – Arsenalu i Chelsea padł wynik remisowy. W niedzielne popołudnie na Stamford Bridge nie obejrzeliśmy bramek, ale na brak emocji i twardej walki nie można było narzekać. Bezbramkowy remis to głównie zasługa świetnej dyspozycji bramkarzy obu drużyn, Thibauta Courtoisa i Petra Cecha.
W takich starciach zawsze pomaga własny stadion. Patrząc dodatkowo na tabelę oraz formę jaką prezentują oba kluby, faworytem tego starcia byli The Blues. Arsenal jednak chciał zrobić wszystko aby po meczu cieszyć się zdobyczą punktową. Ten plan powiódł się i Kanonierzy opuścili świątynię Chelsea z jednym punktem. Zwycięstwo dałoby jednak dużo lepszą sytuację w tabeli i solidny awans na piątą pozycję.
Trzeba przyznać, że i jedni i drudzy włożyli wszelkie starania w to, aby zdobyć chociaż jedną bramkę. Swoje okazje mieli zarówno Morata jak i Lacazette. Inni ofensywni gracze także wywalczyli przyzwoitą okazję do strzelenia bramki. Zabrakło skuteczności, a także, jak wspomniałem wyżej, na duże uznanie zasługują obaj golkiperzy, którzy w tym spotkaniu byli najjaśniejszymi punktami w swoich zespołach.
W końcówce spotkania nerwy puściły defensorowi The Blues, Davidowi Luizowi, który pod wpływem ataków Alexisa Sancheza stracił piłkę na rzecz Seada Kolasinaca. Brazylijczyk nie dał za wygraną i bezpardonowym wślizgiem próbował jeszcze utrzymać futbolówkę w posiadaniu przez graczy Chelsea. W rezultacie trafił wyprostowaną i uniesioną nogą w goleń Bośniaka. Arbiter tego spotkania pokazał Luizowi drugą kartkę w tym meczu. Był to jednak bezpośredni czerwony kartonik.
W historycznej rywalizacji Arsenal – Chelsea wciąż przeważają Kanonierzy, którzy wygrywali we wszystkich rozgrywkach 62 spotkania. The Blues mają o 11 zwycięstw mniej. Bezbramkowy remis satysfakcjonuje graczy Arsenalu, choć lekki niedosyt na pewno pozostał. Szczególnie, że tego dnia The Blues byli zespołem do pokonania. A trzy punkty na Stamford Bridge zawsze smakują wyjątkowo.